niedziela, 19 lipca 2015

Prolog

  Była ciemna, zimna noc. Księżyc świecił jasno na niebie, a ja szłam do domu. Wracałam. Nie wiedziałam aż tak bardzo dokąd zmierzam, nie myślałam o tym sercem, jedynie rozumem. Koniec końców można powiedzieć, że 50% mnie zajmowało się kierunkiem, właściwie realnym życiem, moim domem, bez żadnych niewyobrażalnych szczęśliwych, ZA SZCZĘŚLIWYCH chwil i wspomnień. No cóż, od wielu miesięcy byłam pogrążona w tym dziwnym stanie. Mimo że to było dziwne, odwracało mnie od rzeczywistości na maxa, nie mogłam zająć się czym innym... jednak to było piękne. PIĘKNE. Po prostu szczęśliwe. Nigdy nie nosiłam w sobie takiego uczucia. Ono mogło przewalczyć wszystko, z wszystkim. Ze złą oceną w szkole, ze smutnym dniem, z każdą chwilą, gdy się zdenerwowałam. To już nie było tak jak kiedyś. Gdy wiele dni siedziałam w jednym i tym samym nastroju. Nastrój się zmieniał często, czasem kilka razy na dzień. Ja, moje serce było podporządkowane temu uczuciowi. Gdy okazywało się bolesne, wszystko dookoła takie było. Gdy radosne, wszystko stawało się nagle piękne. Jednak lepiej, jak tak się dzieje. Lepiej czuć się raz bardzo szczęśliwym, raz bardzo smutnym niż nie czuć nic. Absolutnie nic. Lepszy jest nawet wielki smutek z powodu jakiejś osoby, która cię zraniła, wtedy oznacza, że kogoś kochasz.
  Podsumuwując... Długie miesiące moje myśli były pogrążone w miłości do jednej osoby. Tylko to uczucie tak zmienia nasze życie. Zmienia je na lepsze. Miłość jest w stanie przetrwać wszystko. Wytrwać do końca.
  Wyjęłam klucze z kieszeni, które nagle upadły. Podniosłam je i nagle uśmiechnęłam się do tego świata. Popatrzyłam w niebo. Gwiazdy migotały jeszcze ładniej niż zwykle.
  A więc to jutro... Dziś ostatni dzień sierpnia. Jutro będę mogła go zobaczyć. Nienawidziłam nigdy szkoły. Nie chciałam tam wracać. Ale widok jego twarzy, jego oczu zawsze sprawiał, że nawet najgorsze chwile stawały się najlepszymi.
  Przekręciłam zamek i weszłam do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz